Ja

Cześć, tu Paweł (zabrzmiało jak z hitu Sławomira) 🙂

Emil Cioran stwierdził kiedyś, że łatwo pisać, gdy ma się za temat coś innego niż samego siebie. Posłużę się zatem opisem, który sporządził mój przyjaciel:

podróżnik z miłości do bycia w ruchu, dziennikarz z powołania, informatyk z zawodu, socjolog z zamiłowania, ratownik z przypadku…


Dorzucę coś do tego. Ekstrawertyk, ale z trzeźwym osądem świata. Chwytający dzień takim, jakim jest. Starający się godzić ogień i wodę: świat mediów (również kwestii informatyczno – internetowych) ze światem podróży, wypraw i gór – całość gęsto podlana dziennikarskim sosem. Żyjący tak, jakby jutro niebo miało spaść nam na głowę.

Zgodnie z dewizą → przejdź przez życie tak, abyś miał co wspominać ←. Ujmując to jednym zdaniem: I am what i’m.


Jakoś tak wyszło, że mój świat nigdy nie był, nie jest – i mam nadzieję, że nie będzie – bezbarwny i jednowymiarowy. Wciąż czuję, że zobaczyłem zaledwie ułamek tego, co chciałbym dotknąć, powąchać, przeżyć. Cenię MIEJSCA, szanuję LUDZI, uwielbiam EKSKURSJE, wchodzę w DYSKURSJE.

Możesz mnie spotkać w samolocie, na szlaku, na końcu świata – ale również w swoim mieście, szkole, na festiwalu podróżniczym, w radiu czy na ekranie telewizora. Bo lubię się dzielić. Nie tylko wiedzą i doświadczeniem, lecz także emocjami.


Gdy byłem dzieckiem, często bawiłem się globusem… i zawsze chciałem zobaczyć na własne oczy miejsca, gdzie zatrzymywał się mój palec. Aconcagua, Gibraltar, Nordkapp, Ararat – te nazwy rozpalały moją wyobraźnię. Ciekawość świata i ludzi została we mnie do dziś. Staram się „doganiać” moje dziecięce marzenia – w miarę wolnego czasu, możliwości i funduszy: dawniej bardziej survivalowo, teraz raczej klasycznie.

Zatem PODRÓŻE. Dalekie i bliskie. Autostopem, rowerem, samochodem, koleją, samolotem… i innymi środkami lokomocji, niekiedy dość dziwnymi. Minikatamarany na Ukrainie? Psi zaprzęg w Laponii? Kamper w Kanadzie, kajak na Karaibach, ciągnik w Irlandii i bagażnik na Syberii? Na wodzie, na lądzie i w powietrzu. W miejsca, które nie zawsze są popularnym kierunkiem, często w typowo „backpackerskich” warunkach. Jak mawia moja przyjaciółka Lena z Mołdawii: >> „szlajasz się z plecakiem po dziwnych punktach, zapomnianych przez Boga i ludzi.” <<

W jakim celu? Bo to właśnie tam można zobaczyć odbicie prawdziwego ducha danego kraju… i poczuć się wolnym. Lub zapytać innych, co dla nich znaczy to określenie. Bycie wolnym. To be free. 2b3.


Podróżnicze doświadczenie? Cóż, trochę „kręcę się” po świecie. Byłem na 7546 m n.p.m. i 418 m p.p.m. Odwiedziłem ponad 100 państw świata, które właśnie są weryfikowane przez Travelers Century Club – przebywałem w największym (Rosja), najmniejszym (Watykan) i w tym podobno najważniejszym (Stany Zjednoczone). Jadłem skorpiony w Chinach, piłem kumys w Kazachstanie, jechałem koleją transsyberyjską, zakopałem skrzynkę geocachingową w Luksemburgu i wylegiwałem się na plażach Goa.

Namalowałem graffiti na murze oddzielającym Palestynę od Izraela, przeszedłem szlak Arctic Circle Trail na Grenlandii, uniknąłem min przeciwpiechotnych w Laosie i namolnych kobiet na pograniczu Argentyny i Chile. Przejechałem pustynię Takla-Makan, włóczyłem się po Jedwabnym Szlaku, ganiałem po Arktyce w poszukiwaniu zorzy polarnej, zawiozłem pomoc humanitarną do domów dziecka w Kirgistanie – i kąpałem się nago na Spitsbergenie, 78° 13’N, 1100 km od Bieguna Północnego.

Listę mogę rozwijać ;). Wydalili mnie z Białorusi („dziennikarz z Polski to wróg narodu białoruskiego”), nie chcieli mnie wypuścić z żywego skansenu komunizmu – Naddniestrza, zostałem aresztowany w Chinach. Szukałem wampirów w rumuńskich zamkach, potwora z Loch Ness w Szkocji, lodowych rzeźb w Murmańsku, śladów zamachu przy granicy Gruzji z Osetią Południową. Uciekałem przed wojskiem na najwyższym szczycie europejskiej części Turcji – i skręciłem nogę, zbiegając z wygasłego wulkanu na Islandii.

Odganiałem się od niedźwiedzi w północnej Kanadzie i od małp w Kostaryce, eksplorowałem pustynię Negev nieopodal Arabii Saudyjskiej, o mały włos nie spowodowałem konfliktu dyplomatycznego na północy Syberii zimą. Nie spałem w Spale, lecz piłem w Pile. Byłem i w Piekle i w Niebie (oba w gminie Końskie).

I wiesz co? Wciąż mi mało.


Chcesz się ze mną skontaktować? Zajrzyj → TUTAJ. Chcesz ze mną współpracować? Zapraszam → TUTAJ